niedziela, 19 marca 2017

"Na początku jest koniec. Na szlakach duchowości Majów"

Autor: Weronika Mliczewska
Tytuł: "Na początku jest koniec. Na szlakach duchowości Majów"
Wydawnictwo: Muza, 2017
Ilość stron: 350
Okładka: miękka ze skrzydełkami

Większości z nas dumna, starożytna cywilizacja Majów kojarzy się z monumentalnymi piramidami schodkowymi, genialnymi odkryciami matematycznymi i astronomicznymi, tajemniczymi hieroglifami czy wyjątkowo skomplikowanym systemem rachuby czasu. Upadek tej imponującej kultury spowodowany XVI-wieczną hiszpańską konkwistą nie oznaczał jednak, że została ona całkowicie i bezpowrotnie zmieciona z powierzchni ziemi.  Spadkobiercy majańskiej tradycji nadal żyją na terenach dzisiejszej Gwatemali, Meksyku, Hondurasu, Belize i Salwadoru. Kim są współcześni Majowie?  Czy pielęgnują swoją kulturę czy wręcz przeciwnie, odcinają się od jej korzeni? Co to znaczy być Majem we współczesnym świecie?

Szukając odpowiedzi na te pytania, Weronika Mliczewska, młoda antropolożka, zaopatrzyła się w bilet w jedną stronę i wyruszyła na wyprawę do świata współczesnych Majów. Spędziła wśród nich kilka miesięcy, starając się poznać i zrozumieć ich samych, codzienność, świat wierzeń i duchowość, zgłębić sposób postrzegania świata, pojmowania czasu, filozofię życiową. 


Zadanie, jakie autorka sobie wyznaczyła, nie należało do najłatwiejszych - w końcu chodziło o przekraczanie granic kulturowych nie tylko w sensie fizycznym, ale głównie mentalnym i duchowym, o zmianę sposobu myślenia, rozumienia świata i własnej kultury, otwarcie się na to, co nowe, inne i nieznane. Odnalezienie prawdziwych Majów wbrew pozorom nie było takie proste i przyniosło więcej pytań niż odpowiedzi.  Efektem wielomiesięcznej podróży po ich świecie - w wymiarze fizycznym i duchowym - jest ten oto reportaż.

Weronika Mliczewska zwraca uwagę na to, że aby poznać i zrozumieć Majów konieczne jest odrzucenie taniej egzotyki i romantycznych mitów, przede wszystkim pokutującego w powszechnej świadomości wyobrażenia szlachetnego dzikusa: czystego, nieskażonego wpływem zachodniej cywilizacji, przepełnionego mądrością przodków i żyjącego w zgodzie z naturą – co jest tworem z gruntu fałszywym, będącym wyrazem naszej tęsknoty za pierwotnym pięknem i prostotą życia, jakiej nigdy nie doświadczyliśmy. Autorka przekonała się, że współcześni Majowie nie mają z tym stereotypem nic wspólnego, ba! Oni wręcz wstydzą się własnych korzeni, nie przyznają do nich, odżegnują od kulturowej spuścizny. Według statystyk w Gwatemali jest ponoć około sześciu milionów Majów, jednak nikt się tam do swojej tożsamości nie przyznaje. Lata prześladowań, ludobójstwo, jakie miało tam miejsce podczas ostatniej wojny domowej w latach 80-tych XX wieku, wewnętrzne podziały osłabiające poczucie tożsamości kulturowej, zajmowanie najniższej z możliwych pozycji społecznej – wszystko to odcisnęło swe piętno na współczesnych Majach.

Autorce nie było łatwo natrafić na ich ślad, zdobyć zaufanie, nakłonić do rozmowy, a jednak, przemierzając odcięte od cywilizacji wioski udało jej się przekonać do siebie i porozmawiać z szamanami wciąż praktykującymi dawne rytuały, majańskimi kobietami, które przeżyły koszmar czystek etnicznych, więźniarkami opowiadającymi o zasadach działania gangów wpisujących się w ponurą, brutalną rzeczywistość w Salwadorze. Mliczewska poznała codzienne życie Majów, które nie ma nic wspólnego z dumną przeszłością, jest za to przepełnione przemocą, nędzą i różnego rodzaju patologiami: niewolnictwem dzieci, głodem, kazirodztwem, alkoholizmem, wojnami gangów, wyzyskiem, wysoką śmiertelnością głównie w młodym wieku, a także wszechobecnym – i niestety uzasadnionym – brakiem jakiejkolwiek nadziei na odmianę losu – to ich chleb powszedni. 

W swoich próbach zrozumienia majańskiej kultury i tradycji musiała odrzucić wszystko, czego dotąd się nauczyła, a co okazało się zupełnie nieprzydatne i nieprzystające do zastanych realiów. Aby dotrzeć do jej rdzenia – wielowiekowej tradycji opierającej się na magicznych rytuałach,  mieszającej się z elementami kultury Zachodu - zmuszona była odrzucić fałszywy, kolorowy i wizualnie atrakcyjny jej obraz, kreowany na użytek turystów, by móc przeżyć coś może mniej widowiskowego, ale za to bardziej autentycznego, a przy okazji mocno  osobistego.  Zdobycie zaufania tubylców, by dopuścili ją do swojego świata, wiele ją kosztowało, a polegało w dużej mierze na wypracowaniu w sobie otwartości na kulturę zupełnie odmienną od tej, w jakiej się wychowała, opierającej się na całkiem innym sposobie myślenia i postrzegania świata. Mliczewska niejednokrotnie przeżywała chwile zwątpienia, frustracji, rozgoryczenia, a nawet załamania, a kiedy wreszcie udało jej się odrzucić próby interpretacji otaczającej ją rzeczywistości bez  odniesień do kultury, w której wyrosła, zaczęła uzyskiwać odpowiedzi na nurtujące ją pytania; odpowiedzi, które wstrząsnęły jej wizją świata i zapoczątkowały w niej duchową przemianę.


Ogromnie spodobało mi się podejście autorki reportażu: do siebie samej, do kultury, którą zapragnęła poznać, do ludzi, których napotkała na swojej drodze. Z wykształcenia antropolog kulturowy, potrafiła zdobyć zaufanie swoich rozmówców, nie wartościować, nie oceniać, nawet jeśli to, z czym się stykała, wywoływało w niej szok kulturowy. Jej otwartość i pokora wobec nowych doświadczeń pozwoliły jej nie skupiać się przesadnie na własnych doznaniach i sobie, ale skoncentrować na sednie poszukiwań. Miarą rzetelności tego reportażu niech będzie fakt, że powstawał on przez pięć lat. Tyle czasu potrzebowała autorka nie tyle na jak najwłaściwszy i najbardziej oddający rzeczywistość opis i zapis wydarzeń, ale na przefiltrowanie ich przez siebie. Zbieranie informacji to jedno, a przepuszczanie ich przez własną wrażliwość, próba ich interpretacji wymagało najwięcej pracy i wysiłku. Moim zdaniem próba okazała się ze wszech miar udana; Weronice Mliczewskiej udało się z powodzeniem przekazać to, co dotknęło ją najgłębiej podczas podróży do świata Majów, w głąb ich kultury. Jej słowa o tym, że doświadczyła duchowości Majów, jakkolwiek górnolotnie i patetycznie by to brzmiało, są wiarygodne, czytelnik czuje prawdziwość tej deklaracji. Niezwykle cenne są ponadto spostrzeżenia autorki dotyczące różnic w postrzeganiu świata, koncepcji czasu i filozofii życiowej między ludźmi wychowanymi w kulturze Zachodu a spadkobiercami tradycji Majów. Niebywale atrakcyjnym uzupełnieniem lektury są fotografie Mliczewskiej – niepokojące, intrygujące, nieoczywiste, dokumentujące jej podróż, z których każde stanowi osobną historię. A zapewniam, że warto zagłębić się w każdej z nich.

Moja ocena: 5/5


recenzja napisana dla portalu DużeKa ;)

5 komentarzy:

  1. Miałam przeczucie, że ten reportaż będzie prawdziwą gratką i jak widzę, nie myliłam się. Bardzo jestem ciekawa tej publikacji, zwłaszcza że o współczesnych Majach nie wiem nic i koniecznie chciałabym wiedzę uzupełnić. Ogromnie przykre jest to, że Majowie zostali wyrzuceni na margines społeczeństwa. Nie dziwię się, że autorka wszystko głęboko przeżyła i musiała dokładnie przemyśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie sięgnij koniecznie! I podziel się wrażeniami 😊
      Bardzo sobie cenię takie rzetelne podejście, autentyczne i głębokie. Chciałabym przeczytać inne reportaże autorki, bo z tego co mi wpadło w oko, zgłębiała tajemnice także innych kultur.

      Usuń
  2. Jestem pełna podziwu dla autorki, że zmierzyła się z tak rozległą i wymagającą tematyką. Z przyjemnością sięgnę po tę książkę. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podziwiam ją jeszcze za to, że podróżowała po krajach Ameryki Środkowej zupełnie sama, to dopiero odwaga i determinacja! 😉

      Usuń
  3. Wcale nie dziwi mnie, że urzekł Cię ten reportaż, ja również byłam pod ogromnym wrażeniem autorki i pracy, jaką wykonała. A przy tym strasznie mi szkoda, że losy Majów potoczyły się tak, a nie inaczej...

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.