wtorek, 30 czerwca 2015

"Cuda i dziwy Mistrza Haxerlina" - recenzja premierowa

Autor: Jacek Wróbel
Tytuł: "Cuda i dziwy Mistrza Haxerlina"
Wydawnictwo: Genius Creations, 2015
Ilość stron: 375
Okładka: miękka


Choć powieść łotrzykowska największą popularnością cieszyła się w dobie Oświecenia, elementy tego gatunku bądź inspiracje nim można odnaleźć w wielu współczesnych powieściach - wystarczy wspomnieć chociażby Przygody dobrego wojaka Szwejka Jaroslava Haska czy Don Camillo i Peppone Giovanniego Guareschi. Nic dziwnego, że kolejni twórcy czerpią z charakterystycznych dla gatunku realiów "świata na opak" i sięgają po archetyp bohatera w typie Sowizdrzała - przebiegłego i pomysłowego oszusta przeżywającego nieprawdopodobne przygody, nie mającego co prawda wpływu na rozgrywające się wydarzenia, ale wychodzącego cało z najgorszej nawet kabały, zanurzając wszystko w oparach absurdalnego, rubasznego nieraz humoru; to prawdziwe pole do popisu dla autora, balansującego niejednokrotnie na granicy dobrego smaku, starającego się jednocześnie zapewnić czytelnikowi inteligentną, choć lekką rozrywkę. Jeśli na dodatek twórca postanowi osadzić akcję powieści w klimatach fantasy, a zrobi to z humorem, polotem i przede wszystkim umiejętnie - efekt może być tylko jeden. Ta niełatwa sztuka doskonale udała się choćby Scottowi Lynchowi w serii Niecni dżentelmeni czy Michaelowi Sullivanowi w Królewskiej krwi. Wieży elfów. A jak na tym tle wypada Jacek Wróbel i jego Cuda i dziwy Mistrza Haxerlina?

Mistrz Haxerlin to wędrowny (czarodziej) oszust, właściciel imponującej kolekcji (pseudo)magicznych artefaktów. Dawny uczeń Collegium Magicum, któremu z magią nie bardzo było po drodze, miał dość sprytu, by – odziany w przemawiającą do wyobraźni maluczkich tunikę z emblematem klepsydry i półksiężyca – sprzedawać chętnym swoje rzekome „cuda” i „dziwy”. Nieraz kończyło się to grzywną, więzieniem czy nauczką wymierzoną przez rozwścieczonych, nabitych w butelkę wieśniaków, doświadczenia te jednak nauczyły go prowadzenia działalności gospodarczej – nie na darmo prawdziwe imię mistrza brzmi Mark Etting.
Nadzwyczajna zdolność Haxerlina do przyciągania kłopotów – czy to za sprawą jego profesji, podejrzanych znajomości czy też zwykłego pecha polegającego na znalezieniu się w niewłaściwym miejscu w nieodpowiednim czasie – sprawia, że wiedzie on niezwykle barwne życie pełne nieprawdopodobnych przygód: a to zostaje zmuszony do schwytania pewnej nimfy, a to próbując przemycić szałotrawie poza mury miasta, zostaje zatrzymany przez kwarantannę i oddelegowany do odkrycia źródeł zarazy, to znów proszony jest o pomoc w polowaniu na demona lub wraz z grupą „śmiałków” wyprawia się po skarb. Haxerlinowi udaje się wybrnąć z tarapatów bądź dzięki własnemu sprytowi, bądź za sprawą łutu szczęścia lub towarzyszy podróży – i tak na przykład barbarzyńca Foxi odegra niebagatelną rolę w historii z opatem – zombie, zaś niepozorny pomocnik kołodzieja udający lokalnego bohatera – w schwytaniu nimfy, nie wspominając o pewnym demonie uwięzionym w ciele chłopca i szukającym sposobu na opuszczenie ludzkiego ciała i dokonaniu zemsty na nędznych śmiertelnikach…

Cuda i dziwy Mistrza Haxerlina to zbiór ośmiu opowiadań, których fabuła osadzona jest w quasi-średniowiecznych, dość typowych dla przygodowej fantasy, realiach, spełniających zarazem założenia koncepcji „świata na opak”, charakterystycznych dla powieści łotrzykowskiej. Połączenie to niezwykle udane, bo choć autor pełnymi garściami czerpie ze schematów fantasy w kreacji świata przedstawionego, jednocześnie wzbogaca go o motywy właściwe dla literatury sowizdrzalskiej, a więc pewne jego aspekty ukazuje w krzywym zwierciadle, odwraca naturalny porządek rzeczy, zmienia proporcje. Jest to widoczne również w zakresie powoływania do życia bohaterów, bo choć są to postaci często w literaturze fantastycznej niemiłosiernie eksploatowane (demony, wampiry i nimfy, magowie i barbarzyńcy), autorowi udało się wydobyć je z ram, w jakie zostały wtłoczone i ukazać w nowej, odświeżonej, atrakcyjnej odsłonie. Najlepszym przykładem jest główny bohater, w typie Sowizdrzała – sprytny włóczęga - oszust, przyciągający niczym magnes kłopoty wszelkiej maści, ale też potrafiący cało wyjść z najbardziej nieprawdopodobnych opresji. Także pozostałym bohaterom niczego zarzucić nie można – niezależnie od tego, czy to postać drugoplanowa czy zgoła epizodyczna, każda z nich jest wyrazista, nietuzinkowa, przykuwająca uwagę i zapadająca w pamięć. Może ich charakterystyka nie jest szczególnie rozbudowana, ale za to ujęta w kilku celnych, dosadnych określeniach, co jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Często są to karykatury (barbarzyńca Foxi, Atler Natzi, założyciel sekty pretendujący do roli bóstwa), co tylko wzmaga humorystyczny wydźwięk tekstu.

Niezaprzeczalnym atutem Cudów i dziwów… jest to, że autor w brawurowy sposób połączył i zmodyfikował motywy i stereotypowe rozwiązania fabularne obecne zarówno w powieści łotrzykowskiej, jak i soft fantasy, ukazując je w zupełnie nowych, nieraz zaskakujących konfiguracjach i odsłonach, dzięki czemu prezentują się one wyjątkowo intrygująco. Co więcej – proza Wróbla wręcz naszpikowana jest humorem, słownym i sytuacyjnym, przejawiającym się w dialogach, ciętych ripostach, zabawnych komentarzach do bieżących zdarzeń (bohaterów lub narratora), ale także w dowcipnym nazewnictwie czy przekręceniach językowych; czasem jest to humor niewybredny, nie przekraczający jednak granic dobrego smaku, za to wszechobecny, zaraźliwy, udzielający się czytelnikowi. Bardzo często pod jego podszewką autor przemyca smutne prawdy życiowe dotyczące ludzkiej natury, trafnie charakteryzujące jej nie najlepszą kondycję i mimo woli skłaniające do refleksji.


Cuda i dziwy Mistrza Haxerlina to bardzo obiecujący (również ze względu na otwarte zakończenie), zapewniający lekką, ale satysfakcjonującą rozrywkę zbiór opowiadań, łączący konwencje przynajmniej dwóch gatunków literackich. Jego autor, obdarzony lekkim piórem i ironicznym poczuciem humoru, mający nie tylko doskonale opanowany warsztat, ale również posiadający umiejętność nadzwyczaj sugestywnego przekazania swojej wizji odbiorcy oraz przetwarzania ogranych schematów w efektowny, nowatorski sposób, z pewnością jeszcze nieraz pozytywnie zaskoczy swoich czytelników. Dajcie się zaskoczyć już teraz, sięgajcie śmiało po jego cuda i dziwy.

Moja ocena: 5/5


za książkę dziękuję wydawnictwu Genius Creations


książkę kupicie w księgarni Madbooks.pl

10 komentarzy:

  1. Popieram, i również polecam (;

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic nie słyszałam, nie czytałam, ale twoja recenzja bardzo zachęca, poszukam książki w okolicznych księgarniach.
    Nie wiem czy słusznie, ale po twojej recenzji wydaje mi się, że przypomina nieco Narrenturm atmosferą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W okolicznych księgarniach możesz mieć obecnie problem ze znalezieniem (nie dysponujemy jeszcze rozbudowaną siecią dystrybucji stacjonarnej), najlepiej i stosunkowo najtaniej zamówić tutaj: https://madbooks.pl/cuda-i-dziwy-mistrza-haxerlina-jacek-wrobel?from=listing&campaign-id=14

      Co do drugiego pytania - owszem, trochę przypomina, ale to raczej takie luźne nawiązania, niż pełnoprawna inspiracja.

      Usuń
  3. Wczoraj skończyłam czytać i jestem równie urzeczona co ty :) Momentami kojarzyło mi się nawet z Piekarą i jego serią o Inkwizytorze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się zdarzały takie skojarzenia, jednak te o Sowizdrzale były silniejsze ;-)

      Usuń
  4. Jeżeli się nadarzy okazja to z pewnością spróbuję ;)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaintrygowałaś mnie tą książką - powieść łotrzykowska brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zbiór opowiadań zainspirowany formą powieści łotrzykowskiej, tak po prawdzie ;-)

      Usuń
  6. O tej pozycji jeszcze nie słyszałam. Chętnie poznam Mistrza Haxerlina. :)

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.